Jak moje małżeństwo stało się sprawą polityczną

Europe map

Mapy, granice, flagi…

Kiedy człowiek się zakocha, to mało myśli o tym, w co się pakuje. Męża Mojego poznałam w 2001 roku we Francji i muszę się przyznać mało mnie obchodziło, że jest Rosjaninem. Zakochujesz się przecież zwykle w facecie, a nie w jego paszporcie. Swoją naiwność tłumaczyć mogę tylko tym, że wszyscy byliśmy w Paryżu cudzoziemcami, a na początku XXI wieku wydawało się, iż cały świat jest globalną wioską, no i oczywiście miłość odbiera człowiekowi rozum.

Kiedy wróciłam do Polski z zaproszeniami na ślub, zrozumiałam, że moje małżeństwo dla niektórych jest jednak kontrowersyjne. ,,Wychodzić za Ruskiego… no tego Ojczyźnie się nie robi” – usłyszałam od jednego z kolegów. Zakładając, że Ojczyzna ma jednak w nosie za kogo wychodzę za mąż, zbagatelizowałam uwagę.

Parę tygodni przed naszym ślubem wybuchła wojna w Gruzji. Znajomy Gruzin, który miał przygotowywać na nasze wesele potrawy kuchni rosyjskiej, utknął w Tbilisi. Martwiliśmy się, czy w ogóle wróci cały i zdrowy do Polski. A nasz wybór gruzińskiego wina na przyjęcie stał się sprawą polityczną. To był dopiero początek.

Zaczęliśmy wspólne życie w Warszawie. Wbrew temu co myślą niektórzy z moich znajomych, nie rozmawiałam z Mężem Moim każdego dnia o pakcie Ribbentrop-Mołotow. Nie rozumiałam, dlaczego niby miałam to robić? Każda z moich koleżanek z mężem rozmawiała, o tym kto ma kupić mleko czy papier toaletowy, a ja z jakiegoś powodu miałabym każdego ranka odbywać dyskusje polityczne. Tak jakby za Rosjanina można byłoby wyjść za mąż tylko po to, by potem każdego dnia dręczyć go historycznymi wyrzutami. Mąż Mój stał się lokalną atrakcję licznych imprez. Bo napić się z Ruskim, a jeszcze lepiej upić go na umór, jest dla Polaków w jakiś dziwaczny sposób nobilitujące. Zaczęłam się martwić, czy za małżeństwo nie przyjdzie mu zapłacić wątrobą.

W naszym domu zaczęło się pojawiać coraz więcej książek historycznych, starych map z Polską od morza do morza. Prezenty. Mąż Mój zaczytywał się w Trylogii. A ja poczułam, że znowu jestem w szkole. Humaniści zwykle, gdy zakończą liceum, oddychają z ulgą, bo oznacza to dla nich, że już nigdy nie będą musieli uczyć się matematyki. Mój ścisły umysł po maturze odetchnął z ulgą, że wreszcie koniec z historią i geografią. Po ślubie trafiłam na intensywny kurs tych dwóch przedmiotów. Z jakiegoś powodu dla wszystkich dookoła stało się superważne, aby mi wytłumaczyć co, kto, kiedy, dlaczego i jak, a przed wszystkim uświadomić, gdzie kiedyś przebiegały granice.

Było jednak raczej śmiesznie niż strasznie. I wtedy Ukraińcy wyszli na Majdan. Ukraina jest dla Męża Mojego ojczyzną jego dzieciństwa. Tam mieszkali jego pradziadkowie, którzy przed rewolucją mieli w Chmielnickim hotel i dziadkowie, którzy budowali ZSRR. Tam chodził do podstawówki i tam ma przyjaciół ze szkolnej ławki. Takich na całe życie. Mąż Mój był w prawdziwym transie: ,,Zobaczysz wszystko się zmieni. Ukraina pokaże, że ludzie mogą decydować o sobie. Moskwa też ruszy na ulice.”

Na Majdanie padły strzały. Mój przyjaciel Ilia, Rosjanin, który mieszkał i pracował w Kijowie, wyemigrował z rodziną do Kanady. Na FB opublikował zdjęcie swoich dwóch synków znad Niagary, obaj chłopcy ubrani w t-shirty z herbem Ukrainy. Na Krymie pojawiły się zielone ludki. Mój przyjaciel Denis z Samary nad Wołgą wysyłał mi sms-y: ,,Jak ja nienawidzę rosyjskiej władzy! 🙁 kocham rosyjską kulturę, przyrodę, ludzi… ale teraz wstyd i ból! Zawsze głosowałem przeciw Putinowi, a teraz muszę tłumaczyć się z tego, że jestem Ruskim.” A Sergiej z Paryża przekonywał mnie na Skypie: ,,A Krym nasz! I zawsze był.” I znowu ruszyły w ruch historyczne książki, mapy. ,,Dla nas Sewastopol to jak dla was Gdańsk! Rozumiesz?”. Tymczasem przyjaciel Męża Mojego Vadim z Sewastopola, pokłócił się na śmierć i życie z rodzicami i ostentacyjnie wyjechał z Krymu do Lwowa.

Przez Skypa Mąż Mój rozmawiał ze swoim przyjacielem z podstawówki, z którym przyjaźni się całe życie. Na monitorze zobaczyłam Arka ubranego w moro, który mówił, że właśnie wybiera się szturmować urząd spraw bezpieczeństwa. Dzwonił, by zapytać nas, czy jeśli pójdzie na wojnę, to przyjmiemy do Polski i zaopiekujemy się jego żoną oraz córkami. Żona wyjechać nie chciała, zapisała się do Prawego Sektora. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że mój świat zwariował.

Tymczasem Misza, którego znamy ze studenckich czasów paryskich i który od dwóch lata mieszka Singapurze pisał w mailach: ,,To wszystko jak zwykle sprawka Amerykanów! Chcą rozszerzyć NATO na wschód. To oni dali na to wszystko pieniądze. To oni kazali, aby Kijów zestrzelił samolot.” Mąż Mój godzinami kłócił się przez Skypa ze swoim ojcem. Słyszałam tylko głos teścia: ,,Jaki Ty jesteś naiwny. Ma tym Twoim Majdanie powiewają banderowskie flagi. To faszyści. Zakazują używania rosyjskiego ludziom, którzy po rosyjsku mówią od pokoleń.”

Pojechaliśmy jak zwykle na Nowy Rok do Moskwy i stało się jeszcze trudniej. Rubel spadał na łeb na szyję. Denis pisał w smsach: ,,Taki kraj rozwalili!”. Ludzie, którzy dowiadywali się, że jestem Polką, pytali na ulicach, czy to prawda, że Polacy z Amerykanami chcą wysłać czołgi do Kaliningradu. Czy słyszałam o obozach, w których w Polsce szkoliło się ludzi, którzy wzniecili zamieszki na Majdanie. A dlaczego nasz Minister Spraw Zagranicznych, historyk zresztą, powiedział, że Auschwitz wyzwalali Ukraińcy? A koleżanki z Polski dopytywały się na FB: ,,Słyszałaś, w rosyjskiej telewizji podobno mówią, że ruskie czołgi, jakby co są w stanie dotrzeć do Warszawy w ciągu doby?!?!”

,,Miały być reformy, a jest tak jak było. Nadal wszyscy biorą łapówki” – mówi Arek z Chmielnickiego. Wystąpił o kartę Polaka, przyjedzie do nas z rodziną pewnie na wiosnę. Sasza z Khersonia wyemigrował z rodziną do Czarnogóry, bo tam Ukraińcy nie potrzebują wiz, a on ma małą córeczkę i nie chce iść na front. Z firmy wujka naszego znajomego wzięli już czterech chłopaków na wojnę. Firma kupiła im wyposażenie, broń i kamizelki kuloodporne i dodała jeszcze pomoc dla wojska, w zamian może nie trafią na pierwszą linię. Vadima z Lwowa też mogą wziąć do armii. Jest świetnym programistą, ale na wojnie zginie w dwa dni. Namawiamy go, żeby przyjechał do Polski, ale on nie chce zostawić swoich dwóch szczurów. Misza z Singapuru mówi, że jeśli Amerykanie chcą dostarczać Ukrainie broń, to wojna się szybko nie skończy.

Prosto jest być obiektywnym, jeśli nie zna się różnych punktów widzenia. Łatwo jest uważać, że ma się rację, gdy wszyscy wokół myślą tak samo. Lekko jest wydawać polityczne sądy, gdy nie dotyczą one bliskich Ci osób. Najprościej czuć się nieomylnym, jeśli nikt nie próbuje Cię przekonać, że można myśleć inaczej.

Mąż Mój od prawie dwudziestu lat nie mieszka w Moskwie z wyboru. Ma francuski paszport, ale marzy o innej Rosji, o takiej, w której mógłby żyć. Ja czasami marzę, by pozbyć się tych wszystkich map i książek. Wyjechać na skraj świata, gdzie nie mają one mocy i znaczenia, gdzie nie rodzą emocji i nie budzą demonów. I stać się wolnym człowiekiem. Żoną, która może nakrzyczeć na męża, bo nie wyniósł śmieci, a nie mieć pretensje o Krym.

Mój blog nie miał być polityczny. Chciałam pisać o zabytkach, obyczajach, języku, kuchni, literaturze, sztuce… o Paryżu, Warszawie, Moskwie, o trzech miastach, które kocham. Usłyszałam, że nie wypada pisać o Parku Gorkiego, gdy trwają negocjacje pokojowe. Ale ja właśnie będę o tym pisać! i o Czechowie, Tołstoju, Chagallu i Malewiczu. O teatrze Balszoj i Ermitażu. I będę jeździć do Rosji w poszukiwaniu tego co cenne i piękne w tym kraju. Bo to jest dziedzictwo mojego syna. O to walczyli jego pradziadkowie na frontach drugiej wojny światowej, za miłość do Rosji umarła jego praprababcia zesłana na Sybir przez Stalina. I nikt, a już na pewno nie FSB, nie ma prawa mu tego odbierać. Bo to nie Putin jest przyszłością. Przyszłością Rosji, Polski, Francji, świata jest mój syn. A ja nie będę go uczyć strachu i nienawiści.

6 Thoughts on “Jak moje małżeństwo stało się sprawą polityczną

  1. Olil on Luty 13, 2015 at 9:31 pm said:

    „pojechaliśmy na Boże Narodzenie” i pytali mnie o….to że Polacy powiedzieli ze to Ukraińcy wyzwalali Auschwitz..
    Sprawa wyzwalania obozów wypłynęła pare tygodni temu dopiero na rocznicę wyzwolenia, na Boże Narodzenie nie było tego tematu..

    • Anna Tarasov on Luty 14, 2015 at 10:54 am said:

      A gdzie jest Boże Narodzenie w tekście? Proponuję czytać drobinę uważniej, zanim oskarży się menie o manipulację i naciąganie faktów. Jak już to napisałam pojechaliśmy na Nowy Rok do Moskwy. Normalnie wyjeżdżamy tuż po Bożym Narodzeniu katolickim i jesteśmy przynajmniej 2 tygodnie w Moskwie. Tym razem wyjechaliśmy później (na Star Nowy Rok) i zostaliśmy na dłużej (dlaczego, o tym w kolejnym poście). Trudno sobie chyba wyobrazić, że jak piszę: ,,pojechaliśmy na Nowy Rok do Moskwy”, to oznacza to, że jesteśmy tam dwa dni (Sylwester i Nowy Rok) i tylko przez te dwa dni chodzę po moskiewskich ulicach.

  2. Bo póki człowiek dla drugiego człowieka będzie człowiekiem to nic go nie pokona i nie zmanipuluje! Dużo siły życzę i kłótni o „papier toaletowy”. 🙂

  3. Agnieszka on Styczeń 25, 2016 at 12:39 am said:

    Bardzo ciekawy post i cały blog, nie można oderwać się od czytania 🙂
    Pozdrawiam!

Pozostaw odpowiedź Anna Tarasov Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *


Post Navigation