W październiku 2000 roku, tuż po studiach, wylądowałam z wielką walizką w Paryżu. Dostałam stypendium od rządu francuskiego. W ramach Programme Copernic czekał mnie rok nauki we Francji. Tak miało zacząć się spełniać moje wielkie pensjonarskie marzenie. Miałam studiować w Paryżu!
Gdy człowiek marzy o życiu w jednej z najpiękniejszych stolic Europy, wyobraża sobie małą mansardę z widokiem na dachy Paryża, świeże croissanty w boulangerie za rogiem, café au lait w jednej z kawiarni Saint Germain des Près… No i oczywiście romans życia z jakimś przystojnym Francuzem, który będzie deklamował wiersze Baudelaira w oryginale…
Życie szybko zweryfikowało moje marzenia. Spełniło się tylko w sprawie kawy. Choć i to nie w w słynnych kawiarniach egzystencjalistów i głównie dlatego, że moja znajomość francuskiego, wyniesiona ze szkoły, pozwalała mi u opryskliwych paryskich kelnerów zamówić co najwyżej kawę. Zamiast w mansardzie, rząd francuski umieścił mnie, wraz z innymi stypendystami, w hotelu Etap w Bagnolet z widokiem na autostradę. Za rogiem nie było boulangerie tylko Auchan i croissanty w foliowych torebkach.
A zamiast romansu z Francuzem, odnalazłam w Paryżu miłość mojego życia. Jedynego mężczyznę, o którym pomyślałam, że mógłby zostać moim mężem i ojcem moich dzieci. Jak pomyślałam tak i zrobiłam. Tyle tylko, że choć Mąż Mój ma francuski paszport, to w oryginale mógłby mi deklamować co najwyżej Majakowskiego. Z urodzenia i duszy jest bowiem Rosjaninem. Podkreślam, że mógłby deklamować, bo na pamięć zna on zapewne tylko fragmenty ,,Władcy pierścieni” Tolkiena, jak każdy rasowy programista zresztą.
Mąż Mój pracuje podłączony do sieci, ja pracuję podłączona do naszego dziecka. Kiedyś w Polsce trzymała nas moją dziennikarska praca, w przyszłości zmusi nas do osiedlenia na stałe szkoła naszego syna. Dziś nasze życie rodzinne dzielimy między trzy kraje: Francję, Polskę i Rosję. Nie jesteśmy emigracją, nie jesteśmy nigdzie do końca u siebie… jesteśmy niczym Nomadzi ery globalizacji. Bez wielbłądów, za to z całą górą sprzętu pozwalającego podłączyć się do najbliższego WiFi.
Mikro pozdrawia Makro 🙂
Dzięki za pozdrowienia, ale z tym makro nie ma co przesadzać, w końcu żyjemy w czasach globalnej, ale jednak Wioski.
Co do męża z Rosji… Hmmm chciałabym ogólnie podjęłam w tym kierunku prene kroki, przeleciałam większość portali randkowych tzn. tych z Rosji i Ukrainy… Nie ma, albo jakaś dziwna( zbyt wybredna jestem…)
W razie czego służę pomocą. Paru fajnych jeszcze znam, a ja przecież nie rozerwę się
Oj chętnie skorzystam 😀 Tylko ja wybredna jestem… 😀
No to rzeczywiście może być problem. Ja aż taka wybredna nie jestem, jeden się nawinął to długo się nie zastanawiałam 🙂 a jeśli by tak przebierać to może być trudniej 🙂
Po prostu mam swój typ mężczyzny… No i to jest problem, muszę poczuć że to ten i koniec.
To chyba każda z nas tak ma 🙂