
To ułamek mojej Chochłomowej kolekcji. Wszelkie pytania w stylu ..i po co to komu” będę traktować jak prowokację
Do rosyjskiego desingnu mam ambiwalenty, żeby nie powiedzieć lekko schizofeniczny, stosunek.
Z jednej strony, gdy jestem w Moskwie zanurzona po uszy w tej bizantyjskiej stylistyce, po trzech dniach choruję na chorobę wzorniczego przesytu. Wokół jest za dużo. Za dużo dziwacznych kolorów, złota, połysku, przysadzistych kopuł i nadmiernie stylizowanych kwiatów. Przytłacza mnie rozmach i gigantomania. Sama cyrylica wydaje mi się zbyt ozdobna, by służyła komukolwiek do pisania i czytania. Z drugiej strony mam niezmierną słabość do wszelkich rosyjskich i radzieckich motywów na przedmiotach codziennego użytku. Folkowe motywy przyciągają mnie jak oślepiające światło ćmę. Nie potrafię się oprzeć, gdy wzory trafiają na współczesne gadżety. Mam więc w domu pełno ozdobionego rosyjskimi motywami wszelkiej maści turystycznego badziewia. Są oczywiście kubki i breloczki, podkładki pod napoje, ale również bardziej egzotyczne klucze USB, etui na komórkę, podkładki na myszki, same myszki oprócz tego torby, szkatułki, pudełeczka… a wszystko jakby je malowała osobiście rosyjska Matrioszka.
Mąż Mój zwykle toleruje te przejawy zakupowego obłędu, licząc zapewne na propagandową moc owych przedmiotów. Ostatnio jednak zniechęcił mnie do zakupu Conversów pomalowanych wzorem stylizowanym na Chochłomu. ,,Gdzie Ty będziesz w tym chodzić? To zrobione ,,pod turystów”. Do tej pory nie mogę odżałować, że się posłuchałam.
Хохлома (Chochłoma) to tradycyjne drewniane naczynia, które mają udawać drogocenną złotą zastawę, ozdobione folkowymi wzorami przedstawiającymi zwykle jagody jarzębiny, poziomki, listki, kwiatki, ptaki i inną zwierzynę. Tradycja podrasowywania brzozy na złoto wywodzi się z XVII w z okolic Niżnego Nowgorodu. Mistrzowie nie pochodzili z wioski Chochłoma jak mogłoby się wydawać, tam jedynie mieścił się ówczesny outlet targujący niebijącą się zastawą. Dziś charakterystyczne miseczki, garnuszki i kubki można kupić wszędzie, a produkuje się je w fabryce w miejscowości Semenow.
Technologia nie należy do prostych i składa się z wielu etapów, które powodują, że na powierzchni gotowej drewnianej łyżki czy warząchwi, jest więcej warstw niż łupinek na cebuli. Najpierw z drewna robi się naczynie lub coś innego, czego według głównego technologa potrzebuje każda pani domu. Wystrugany produkt, nazywany w fabrycznym żargonie bielizną, suszy się przez trzy miesiące w temperaturze pokojowej, następnie dosusza w ciepłym piecu. Wyschnięte na wiór i wyszlifowane naczynia pokrywa się szpachlą czyli mieszaniną gliny oraz oleju, która ma za zadanie zakryć pory w drewnie. Zaszpachlowaną zastawę ponownie wysyła się do pieca. Potem kolejne gruntowanie i dodatkowo trzy warstwy oliwy. Ostatnia powinna pozostać odrobinę lepka. Do niej przykleja się bowiem metalowy proszek, który nadaje drewnu lustrzany połysk. Kiedyś stosowano do tego celu ołów, co zapewne było również prozdrowotne co rzymskie akwedukty. Dziś zastąpiono go aluminium i to tylko potwierdza moje podejrzenia, że z tej pachnącej lakierem i farbą drewnianej zastawy lepiej jednak nie jeść.
Drewniane łyżki i talerze w wersji metalik można już malować. Robi się to ręcznie, przy pomocy cienkiego pędzelka lub specjalnego stempla do jagódek i kwiatów. Pracę wykonuje się na kolanie. Bo tak jak mówią mistrzynie malunku jest najwygodniej. Końcowy i najważniejszym etapem jest pokrycie całości lakierem. Ma on specjalny miodowy odcień, który daje mu moc zmiany aluminiowego srebra w iluzję złota. Potem już tylko 2-3 warstwy przezroczystego lakieru dla połysku i produkt, który będzie doskonałą pamiątką z Rosji dla każdego turysty gotowy.
Jeśli ktoś chce ujrzeć produkcję Chochłamy na własne oczy polecam zajrzeć pod poniższy link. Rosyjska wersja Galileo zbadała sprawę, a w tradycyjny wzór odmalowała nawet samochód (dobrze, że nie wystawili na sprzedaż, bo stałby już u mnie w garażu).
Moja fascynację Chochlomą zaczęłam tak jak wszyscy o pierwszego kompletu drewnianych łyżek, na której profesjonaliści i amatorzy wygrywają różne melodie na YouTube. A potem już poszło. Ostatnim moim zakupem jest komplet zeszytów z okładkami rodem z Chochłomowych talerzy. Dotargałam je moją prywatną kontrabandą i teraz są nagrodami dla Was drodzy Czytelnicy w moim pierwszym konkursie.
KONKURS
Zasady konkursu pt. ,,Rozruszać blog” są proste, każdy kto zostawi komentarz na blogu parismoskwa.com z dopiskiem ,,zeszyt” (można dodać, z której serii) może otrzymać jeden z ekskluzywnych ,,notatników” (48 kartek). Można będzie poszpanować w co bardziej hipsterskich miejscach :).
Aby nagród była cała masa oprócz tych w wersji Chochłomskiej do wyboru trzy inne serie: ,,Rosyjskie baśnie”; ,,Czar ZSRR”; ,,Urok imperialnej Rosji”.
Kto pierwszy ten lepszy, kto pierwszy ten ma wybór :).
Konkurs do wyczerpania zasobów kontrabandy. Przesyłka pocztą o adres dopytam się mailem.
Zeszytowy stan: sztuk 9
Seria baśniowa i chochłoma rozdana 🙂
Pozostałe kolekcje

Kolekcja 4 Imperialna Rosja. Wygląda groźnie, ale z takim zeszytem w każdym towarzystwie będzie się offowym. Najbardziej przerażające jest to, że zeszyty są ukraińskiej produkcji. Jak zrozumieć ten świat?
Zeszyt:)
Zdecydowanie nie powinnaś słuchać Męża Twego i zakupić te trampki. Ja z naszej podróży na wschód przywiozłam kilka perełek, zakupionych oczywiście w centrum wystawienniczym Druzhba Narodov. Teraz mam małą kolekcję rękodzieła z kilku miejsc Złotego Pierścienia Moskwy. Nie omieszkam się pochwalić min. Chustą Orenburską, Matrioszką z samiuśkiego Sergiev Posad i oczywiście drobiazgami Chochłoma. Nie trzeba jednak jechać do Rosji aby nabyć kilka „oryginalnych” rosyjskich drobiazgów made in China. Wystarczy wybrać się na Krakowskie Przedmieście a tam do wyboru do koloru….
Gratuluję kolekcji!
Z Krakowskiego Przedmieścia to już nie to samo co, osobiście upolowane i przewiezione przez granicę. Wszystko jedno tylko turystom z zachodu.
Zeszyt leci 🙂
A ja mam rosyjskie, a raczej radzieckie, sztućce. Babcia mi kupiła na osiemnaste urodziny całą walizkę, na wypadek gdyby przyszło mi do głowy wychodzić za mąż. Wtedy ten pomysł wydawał mi sie z kosmosu, a prezent do niczego. Leżał na dnie szafy, leżał, aż się doleżał i teraz używamy tego sprzętu z mężem i dziećmi. Chyba nie wygląda zbyt szpanersko, ale służy dobrze. Babcie wiedzą, co jest w życiu potrzebne! … i oczywiście zeszyt, ten z baśniami:) lub z roślinkami:)
My też dostaliśmy takie sztućce na ,,wypasie” w rosyjskiej wersji na ślub. Jeszcze jednak chyba do nich ,,nie dorośliśmy” więc leżą gdzieś na dnie szafy.
Baśniowy zeszyt sztuk 1 zarezerwowany.
Przepiękne naczynia, przecudne ZESZYTy, i baśnie…. Z dzieciństwa pamiętam czytane przez mamę bajki i baśnie rosyjskie, ze szkoły podręcznik z Wilkiem i Zającem, a ze studiów zajęcia poświęcone właśnie rękodzielnictwu. I dlaczego do tej pory nie udało mi się tam dotrzeć, by własnoręcznie coś upolować? 😀
Pozdrawiam sentymentalnie 😉
Wszystko przed Tobą! No i dzisiaj upolowałaś zeszycik, dobry początek.
Ha! Miałam kiedyś podobny zeszyt! W drugiej chyba klasie SP tata mój zdobył pewnie gdzieś od naszej przyjacielskiej Armii Czerwonej ( znaczy w ich garnizonowym magazinie) i ćwiczył mnie z kaligrafii piórem. Fajny był! Odstępy między linijkami mniejsze, kartki przekładane cienką bibułką… Tylko nie tak kolorowy, raczej szarobury, jak wszystko wtedy:((
Te nie są aż tak oldschoolowe. W środku mają normalną kratkę. Ale możesz sobie i w takim kaligrafię poćwiczyć.
[zeszyt] Nie wiem czy się załapię, ale co tam, spróbować nie szkodzi, skoro takie piękne zeszyty chochłomowe można dostać 😀 cieszę się, że dzięki Twojemu blogowi mogę dowiedzieć się czegoś więcej o Rosji. Niby wiem, że to bardzo interesujący kraj, ale moja wiedza o nim jest bardzo podręcznikowa… I jak na miłośniczkę wszelakiego folkloru chochłomy bardzo mi się spodobały! Wydaje mi się, że moja babcia miała coś z takim motywem w domu, ale już dobrze nie pamiętam i nie za bardzo jest jak sprawdzić.
Pozdrawiam 🙂
Oczywiście, że zeszyt Twój! Zgaduję, że spodobała Ci się najbardziej seria Chochłoma. Zabookowane. Jak się domyślam zeszyt pokona kolejne kilka granic, by do Ciebie dotrzeć. Prawdziwy zeszyt podróżnik. Cieszę się, że tych co kochają Francję udaje mi się od czasu do czasu zainteresować Rosją. Mam nadzieję, że działa to też w drugą stronę. Pozdrawiam ciepło.
Ja również mam bzika na punkcie gadżetów z rosyjskimi motywami ludowymi. Mam w domu kilka pięknych suwenirów przywiezionych z Moskwy dawno temu (jeszcze jak byłam na studiach): matrioszki, chochłomę i szkatułki…
A zeszyciki… cudeńko! Szczególnie te z baśniowymi motywami 🙂
Hello, a ja mam w spadku po cioci serwis do kawy cały zrobiony tą metodą. Tylko wzór cuś jakby orientalny, z bonzajami, itp. Jak byłam mała, wolno mi było się bawić serwisem, bo był nietlukacy, ale nigdy nie pozwolono mi z niego pić, że niby przecieka. Teraz, kiedy dom, w którym serwis stał za szybką serwatki już nie istnieje, serwis kurzy się u mnie, na honorowym miejscu i kusi mnie, żeby jednak się z niego napić. Jakbym miała taki zeszyt, to mogłabm w nim opisywać takie doznania sentymentalne…
Zeszyt do sentymentalnych zapisków zarezerwowany 🙂
Zakochałam się od pierwszego wejrzenia! <3 uwielbiam rosyjska sztukę ludową, chochłoma ma niesamowicie piękny wzór. Podsiadam taką cukiernicę 🙂 bardzo chciałabym taki zeszyt, byłby idealny na zajęcia z rosyjskiego lub jakiś notatek związanych oczywiście z Rosją <3 REWELACJA! <3
W takim razie ostatni zeszyt Chochłomowski trafia do Karoliny
W sumie to mogłabym mieć zeszyt z czasów ZSRR, też rewelacja. 🙂
🙂 To uzgodnimy szczegóły w mailu, który zeszyt i gdzie pojedzie 🙂
Zeszyt 🙂 Od paru dni czytam Twojego bloga. W Rosji i na Ukrainie byłam kilka razy. Zwiedzałam nie trasami turystycznymi, tylko z mapą w ręce. Pamiątki różne przywoziłam, Chochłomę również, matrioszki, magnesy, szkatułki, słodycze np. czekoladki Alionka i inne. Do Paryża natomiast wybieram się tego lata.
Zeszyty ze wschodu kiedyś miałam, były raczej szare, a właściwie zielone, i były innego, bardziej kwadratowego formatu, niż nasze, ale to jeszcze w sowieckich czasach.
Jeśli się jeszcze załapię na zeszyt (i mogę wybrać, w zależności od dostępności): 1. wybór chochłoma lub 2. wybór bajkowy lub 3. imperialna Rosja .
Dzięki
Cieszę się, że jest więcej osób, których interesuje i Moskwa i Paryż 🙂 Ostatni bajkowy zeszyt trafia do Kasi
(zeszyt – rosyjskie baśnie) Nawet nie wiedziałam, że ten styl nazywa się Chochłoma, a jestem z nim całkiem nieźle obeznana – moja babcia ma bardzo podobny zestaw łyżek jak ty (z pierwszego zdjęcia) i zawsze mi się podobał 🙂 Nigdy nie byłam w Rosji (jeszcze, jeszcze..) ale czasem sobie myślę, że nieźle bym się odnalazła w tej wzorniczej stylistyce 😛 Jakoś dobrze mi się kojarzy mimo wszystko 🙂
Pozdrawiam Cię serdecznie z Alzacji,
Iza
Swietny blog 🙂 duzo w nim humoru i dystansu, ktory bardzo lubie 😉 Pozdrawiam Cie cieplo i zycze udanego tygodnia!
Juz wiem co dodam na obowiązkową listę pamiątek z Rosji – zeszytów nigdy dość <3 😀
Bardzo polecam. Dobry papier, oryginalny design i mają długą datę przydatności do użytku… Pamiątka idealna. Polecam również ołówki do pary :). Ja przywożę z każdego miejsca. Mają dużą przewaga nad zeszytami, zajmują mało miejsca w walizce.